Zaczęło się od moich problemów z przesuszoną skórą. Postanowiłam zrobić domowe mydło, które pozwoliłoby mi poradzić sobie z tą dolegliwością. Okazało się, że działa ono rewelacyjnie. Z pozostałych składników zrobiłam więc masło do ciała, które miało dopełnić efektu. W tamtym okresie obie moje synowe były w ciąży (tak, tak, między wnuczkami jest 5 miesięcy różnicy), dlatego bardzo szybko poprosiły mnie, abym stworzyła masło również dla nich, do stosowania na brzuch i uda.
Wkrótce dziewczyny natknęły się na informację, że oliwka dla niemowląt renomowanej i bodajże największej, a na pewno najbardziej popularnej firmy jest z ropy naftowej, pełna parabenów i wcale nie jest wskazana dla naszych milusińskich, mimo iż rekomendowana przez wielu lekarzy. Dziewczyny przerażone tą informacją zaczęły namawiać mnie, żebym zrobiła masełko dla maluszków. A jak już rozpędzę się, to może również scrub dla nich, do stosowania po porodzie.
Zabrałam się za przegląd olejów. Starannie dobierałam, aby masełko było jak najdelikatniejsze, a zarazem dobrze nawilżało i pielęgnowało skórę. Pierwsze było bardzo twarde, było coś na kształt masła w kostce. Trudno było je aplikować na skórę. Pracowałam dalej, ubijałam i w końcu udało się stworzyć idealną formułę. Delikatne, o przyjemnym zapachu, pięknie rozprowadzające się, szybko wchłaniające i co najważniejsze MOCNO NAWILŻAJĄCE I CHRONIĄCE DELIKATNĄ SKÓRKĘ, NAWET MALUSZKÓW.
Synowe testowały masełko na swoich brzuchach i były zadowolone. Nie chciałyśmy jednak smarować noworodków, nie mając pewności, że kosmetyk jest dobry. Nie darowałbym sobie, gdybym zrobiła moim ukochanym wnusiom krzywdę. Oddałam je więc do przebadania. Oj, kosztowało to więcej niż kilkuletni zapas kosmetyków dla całego przedszkola. Dobro moich najbliższych nie ma jednak ceny. Badania dermatologiczne potwierdziły, że masełko jest bardzo delikatne. Żadna z obserwowanych osób nie miała nawet minimalnej zmiany pod plastrem (metoda płatkowa). Safety Assessor wystawił ocenę, że mój kosmetyk jest bezpieczny.
Potem przyszła kolej na krem do rąk i balsam do ciała dla mojej mamy. Kiedy mieliśmy już całkiem pokaźną kolekcję naszych rodzinnych kosmetyków, synowa przyznała się, że rozdaje je również koleżankom. Dziewczyny były tak samo zachwycone! Wtedy też pojawił się pomysł, że skoro są to bezpieczne, w 100% naturalne kosmetyki, przygotowane z najlepszych, mocno wyselekcjonowanych składników, dlaczego nie podzielić się nimi z innymi?